Marcin – Wspinanie na własnej asekuracji

Kurs skałkowy II stopnia – kurs wspinaczki na własnej asekuracji – relacja

Pewnego zimowego, lutowego wieczoru, na rozmowy i degustację wina wpadł do naszego mieszkania Darek Machniak. Pamiętam gdy doświadczony kolega zasugerował mi wspinanie tradowe, jako, być może, odzwierciedlające moje podejście do wspinaczki. W myślach zakiełkowało mi, że chyba na to za wcześnie. Sportowo jeszcze dużo przede mną, a tu jeszcze coś zupełnie nowego… nie teraz…

8 czerwca 2016 r. zajechałem pod schronisko Szwajcarka. Przede mną były cztery dni kursu wspinania na własnej asekuracji.

Prowadzącym szkolenie z ramienia Dolnośląskiej Szkoły Wspinaczki, okazał się doświadczony Sławek Jabłoński – instruktor alpinizmu PZA. Oprócz skał, szkolący w Tatrach i Alpach. Czteroosobową grupę adeptów uzupełniali Kasia z Warszawy, oraz krakowski team Kuba i Tomek.
Na otwarcie piękna, czerwcowa pogoda. Nie za zimno, żeby palce nie grabiały na granitowych klamkach. Nie za wietrznie, żeby dobrze słyszeć komendy partnera. Nie za gorąco, żeby nie upocić outdoorowej koszulki i dłoni – po co mają ślizgać się na chwycikach, a stopy palić niemiłosiernie od nagrzanej gumy.

Zastanawiałem się jak to z tym chodzeniem na własnej. Czy głowa nie będzie parowała niepotrzebnie, że to już ani ringi, ani spity. Tu panie zapinasz frienda lub kosteczkę, a co dalej… ? Nie parowała – drogi kursowe na poziomie IV, IV+ dają poczucie komfortu. To się przejdzie, wygodne półki dają możliwość zakładania przelotów, nie martwisz się, że odlecisz. Jest coś więcej. Coś innego, niż we wspinaczce sportowej. Na razie nie wiem co… Najpierw jednak ćwiczenie zakładania punktów w bezpiecznym terenie, z ziemi. Potem w skały! Instruktor Sławek jest konkretny, bardzo skrupulatny, acz niecierpliwy i nerwowy, nie lubi nielogicznych pytań 🙂 Człowiek gór, jak Julian – taborowy z Szałasisk 🙂 Ta drobiazgowość poprawiła wiele w moim bałaganie: zjazdy, asekuracja, nawet wiązanie ósemki. Jak trzymasz dłonie podczas asekuracji, gdzie kciuki przy półwyblince, ósemka za daleko od uprzęży… łyk wody podczas wiązania tejże – rozwiązuj, zaczynaj jeszcze raz !

Kolejne dni to już inne zagadnienia powiązane z tematyką kursu. Wspinanie wielowyciągowe: Krzywa Turnia przez Żubra. 2 lata temu, na kursie I st. u Magdy zablokowałem się na takie rzeczy. To były początki. Teraz łatwo, dużo przyjemności, ale trzeba być skupionym chcąc wyciągnąć jak najwięcej wiedzy o stanowiskach i wielowyciągach. Ekipa kursantów bardzo pozytywna, zgrana. Jest trochę wesołości podczas czekania przy stanach. A wszędzie wokół wielu zacnych i kojarzonych wspinaczy wspinających się po… drogach kursowych. Znaczy kurs dla przyszłych instruktorów. Jest dużo zacnych person: Michał Kajca, Kacper Tekieli, Olga Kosek – jedni uczą, drudzy się uczą. Obok, z filozoficznym zacięciem kurs prowadzi Mateusz „Zwierz” Jabłoński.
Idzie mi chyba nienajgorzej. Z głową żadnych problemów, jest przygoda i nauka. Trochę miesza się nawał wiadomości praktycznych na stanowiskach. Nie wychodzi mi tylko komin na Sukiennicach – droga sportowa. Cofam się. Tego nie zapomną mi do końca kursu 🙂 W tej kwestii trzeba nadrobić.

Czwartego dnia pojawia się Magda Kuczewska i niesie wraz ze Sławkiem kaganek oświaty, ciosając młode ciała i umysły wspinaczy owego kursu !
Piękne momenty: wiatr na górze Sukiennic, kiedy nie słychać partnera na dole, ani instruktora obok (dobra szkoła), Wielkie Zacięcie na Jastrzębiej Turni (łatwa, nie tak łatwa droga, zakończona zjazdem w trawersie), zjazd z przesiadką (Sukiennice), wieczorne obiadki i piwka w 9UP`ie (przeniosłem się tam ze Szwajcarki z powodu hord dzieciaków 🙂 ).

Z kursem wspinaczkowym jest jak ze szkoleniem na egzamin do Prawa Jazdy. Nie napiszę nic odkrywczego – jest to wstęp do konkretnej, dalszej działalności. Większość roboty trzeba odwalić samemu. Czas na właściwą naukę przychodzi dopiero po kursie. Ćwiczenie czyni mistrza, a bez pracy nie ma kołaczy 🙂 Równocześnie jestem zdania, iż mając do wyboru powolną naukę w gronie znajomych lub kurs, lepiej skorzystać z tej drugiej opcji (byleby dobrze wybrać szkołę lub instruktora !). Wróćcie do mojego opisu pedantyczności instruktora. To potem procentuje. Owszem, bywam świadkiem dobrego wspinania u samouków, ale też widziałem podstawowe, szkolne błędy w operacjach linowych, u osób dobrze się wspinających, nie mających kursu. Niech powyższa relacja będzie zachętą na taką formę wspinaczkowego progresu – szczególnie dla osób początkujących.

Marcin Gromnicki
autorem zdjęć jest Sławomir Jabłoński

1

2

3

4

5