Ania – Kurs wspinaczkowy I stopnia A.D.

Wspinam się od niespełna roku. Najpierw pojawiły się pierwsze poty na panelu, potem zapis do KWZG i klubowy wyjazd do Szczytnej, tam pierwsze, bliskie spotkanie ze skałą, a potem na klubowym zebraniu pojawił się pomysł by pojechać na kurs wspinaczkowy.

Problemu z wyborem instruktora nie było, od razu padło jedno nazwisko, Magda Kuczewska, członkini klubu i doświadczy wspinacz. Decyzja zapadła, jadę na kurs a wraz ze mną zdecydowała się na tą przygodę koleżanka ze ścianki Dorota Bogdańska.
Pierwszego dnia zameldowałyśmy się pod schroniskiem Szwajcarka i jak się okazało nasz kursowy zespół składający się z trzech osób zasiliła koleżanka, również z Zielonej Góry, Paulina Pilz. Dream Team był gotowy do akcji.

20160726_123100

Plan na pierwszy dzień: asekuracja i zjazdy.
Sokolec to była nasza baza. Trzy drogi, Wszawe Ryski, Walka z drzewem i Julia zostały zrobione, póki co na wędkę ale zdobyłyśmy szczyty i tam właśnie poczułam jak nogi pracują na najmniejszych stopieńkach. Asekuracja opanowana pod bacznym okiem naszej instruktorki, więc czas przyszedł na zjazdy i Husycke Skały. Raz miałam przyjemność doświadczyć zjazdu z Zielonej Płyty przy pomocy klubowego kolegi Marcina ale teraz prócz przyjemnego zjazdu czekały mnie operacje linowe, które trzeba było opanować. Teraz do akcji wkroczyła Magda. Założyła stanowisko, zrobiła autoasekurację, zawisła nad przepaścią i zaczęła szkolenie. Przed oczami lina, repik, przyrząd asekuracyjno-zjazdowy, chwila moment i nasza instruktorka gotowa jest do zjazdu. Teraz nasza kolej i hmmm w głowie mętlik ale zaraz wszystko poukładało się i po kolei, starannie i pod bacznym okiem Magdy przygotowałam się do zjazdu i co???? I jak to powiedziała Magda, „jadą, jadą z oranżadą” i zjechałam na dół. Przyjemne uczucie, zarówno sam zjazd jak i to, że tak, potrafię wykonać tą operację linową sama. Każda z nas dała sobie radę J. I tak po opanowaniu asekuracji i zjazdów, pierwszy etap kursu zakończył się, pełne emocji i ekscytacji wróciłyśmy do schroniska i dzień zakończyłyśmy ogniskiem i piwkiem .

20160725_172040

Dzień drugi: prowadzenie drogi i przewiązywanie się.
Nasze skały docelowe to Michały, drogi: Michał muruje i Schodki do nieba. Drogi łatwe choć kiedy masz prowadzić wydają się nieco trudniejsze. Znowu przyszedł czas na naszą instruktorkę i nową operację linową czyli przewiązywanie się. Magda dokładnie omówiła nam jak wpinać ekspresy, linę i zademonstrowała jak przewiązać się na stanowisku. Po przećwiczeniu tego na ziemi, zaczęłyśmy wspin. Krok po kroku, ekspres za ekspresem, chwile zwątpienia, myśli typu „kurczę, jestem nad wpinką, a jak odpadnę”? i potem przypominasz sobie słowa instruktora, że trzeba myśleć o konkretnym etapie, o odcinku od wpinki do wpinki, że to jest dla mnie teraz ważne i na tym mam się skupić. Jest dobrze, dotarłam do stanowiska, Magda jest na górze, przewiązuję się, myślę, by przełożyć linę przez kolucho i po chwili zjeżdżam. Każda z nas tego dnia zrobiła dwie drogi, każda pokonała strach i żadna nie zrezygnowała, dałyśmy radę a na deser, już po godzinach, powędkowałyśmy i prawie zrobiłyśmy Kancik chatki .

20160726_114543

Dzień trzeci: prowadzenie, przewiązywanie się, zakładanie stanowiska, wielowyciąg.
Ten dzień rozpoczął się od wejścia na punk widokowy na Sokoliku, chwila oddechu, śmiechu, rozmowy, napawanie się pięknym widokiem, a potem zejście pod naszą docelową skałę, Zipserową Czubę. Skała wysoka, majestatyczna, obudziła we mnie niepokój i zrodziła pytanie, „yyyyyyy, ja mam to poprowadzić”? Magda wybrała drogę Dozentówkę (jakieś 20m) i jako pierwsza ruszyła Paulina, Zuch dziewczyna dała sobie świetnie radę i zameldowała się na szczycie, potem swoją drogę zaczęłam ja, jedna wpinka, druga…..coraz bliżej szczytu. Nie powiem, że było łatwo, droga była dość wyczerpująca fizycznie, a do tego doszedł stres. Starałam się skupić na konkretnej robocie, konkretnym celu, od ringu do ringu, jednocześnie słuchając uwag Magdy. Szło dobrze ale zatrzymałam się zaraz przed szczytem i musiałam poprosić o blok, chwila skupienia, obejrzenia drogi i po chwili ruszyłam, dałam radę i znalazłam się przy stanowisku, teraz już tylko pozostało przewiązanie się i zjazd i oczywiście napawanie się pięknymi widokami. Trzecia ruszyła Dorota i tak jak my pokonała skałę i dotarła do stanowiska. Znowu wszystkie dałyśmy radę.
Kolejnym etapem tego dnia było zakładanie stanowiska i wspinanie wielowyciągowe.. Po dłuższym wykładzie na ten temat, przeprowadzonym przez Magdę i po przećwiczeniu na ziemi, zaczęłyśmy wspinać się, po tym jak Magda usportowiła drogę (nie pamiętam jej nazwy). Droga była łatwa ale nie chodziło o to, tylko o przećwiczenie zakładania stanowiska i przygotowanie do wielowyciągówki. Poszło dobrze ale dało wiele do myślenia. Te wszystkie operacje linowe, te wyblinki, motyle alpejskie, wpinanie przyrządu do asekuracji z góry, sprawiły, że po tym dniu czułam się dosyć niepewnie.

20160725_164336

Dzień czwarty: Krzywa Turnia, wspinanie wielowyciągowe w zespole trzyosobowym.
Po usportowieniu Żubra, wylosowałyśmy kto zaczyna prowadzić, kto idzie w środku a kto na końcu. Pierwszy etap przypadł Dorocie, jako druga poszła Paulina a ja ostania, więc po drodze zbierałam szpej. Dotarłyśmy do pierwszego punktu, który założyła Dorota i tu nastąpiła zmiana, teraz ja poprowadziłam do następnego stanowiska. Droga piękna, nie była zbyt wymagająca, choć w jednym miejscu sprawiła mi trudność ;p. Stanowisko, asekuracja i dotarły dziewczyny i tym razem nastąpiła zmiana, teraz jako prowadząca poszła Paulina a ja znów jako ostatnia. Dotarłyśmy na sam szczyt, dumne, zadowolone, uśmiechnięte. Napawałyśmy się pięknym widokiem, wysokością. Zostawiłyśmy wpis w skrzynce szczytowej J. Niestety za chwilę nastąpiło załamanie pogody i zaczęło dosyć mocno grzmieć, nadchodziła burza. Nie powiem, że byłam spokojna, zestresowała mnie ta sytuacja, musiałyśmy jak najszybciej zjechać ze szczytu. Pojechała Paulina, pojechała Dorota, burza nas goniła, więc Magda zadecydowała, że zjedziemy razem, i tak przypięta do swojej instruktorki zjechałam z Krzywej Turni. Do schroniska dotarłyśmy przemoczone ale zadowolone i tak dobiegł końca nasz kurs.

20160726_141026

Co przyniósł ten kurs? Na pewno więcej informacji, wiedzy, pewności, ale też pokory. Wspinaczka to walka ze sobą, swoimi słabościami, lękami, emocjami ale też współdziałanie w zespole, wzajemne zaufanie i szacunek.
Dziękuję naszej instruktorce Magdzie Kuczewskiej za wspaniały czas, profesjonalne podejście do tematu i świetne przekazanie wiedzy, dziękuję mojemu Dream Teamowi, Paulinie i Dorocie, to był zaszczyt i przyjemność być z Wami w zespole  oraz dziękuję za wsparcie ze strony klubu KWZG.

20160726_131223

© Anna Dudzińska

Share: